Poznań - Kołobrzeg 2023

Hubert Pawlicki

Pogoda w Polsce potrafi dać w kość – końcówka lipca i początek sierpnia ze swoimi ulewami i gwałtownymi burzami skutecznie psuły lotnicze plany. Po długim okresie wyczekiwania nadszedł i on – słoneczny i ciepły sierpniowy weekend – a zatem idealne warunki na realizację długo odkładanego planu – lotu do Kołobrzegu.

Po uzyskaniu licencji PPL w październiku ubiegłego roku dość długo czekałem by móc podzielić się swoimi umiejętnościami z rodziną i znajomymi. Wraz z moją wieloletnią przyjaciółką Marią oraz jej siostrą Kasią stwierdziliśmy że pierwszy wspólny lot musi być wyjątkowy- zadecydowaliśmy wybrać się nad morze – i obejrzeć je zarówno z perspektywy plażowicza jak i lotu ptaka. Nie ukrywaliśmy ekscytacji  – dotychczas abstrakcją dla nas była możliwość przetransportowania się nad polskie morze drogą lotniczą i to samodzielnie. Pikanterii dodawał fakt, że była to moja najdłuższa samodzielna trasa w życiu po uzyskaniu licencji, wraz z lądowaniem na obcym lotnisku zlokalizowanym w innym województwie.

IMG-20230815-WA0022jpg

Gotowi do odlotu



Plan podróży był prosty – wylot wcześnie rano, pobyt nad morzem i powrót pod wieczór. Zbiórka przebiegła sprawnie, dokumenty, kontrola bezpieczeństwa i tak krótko przed 9 stanęliśmy przed obliczem niezawodnego Pipera Warriora II SP-MZA.

Odlot z lotniska nastąpił zgodnie z planem, i w przeciągu pół godziny znaleźliśmy się w powietrzu. Trasa do Kołobrzegu przebiegła bez zakłóceń, chociaż dość niskie zachmurzenie na poziomie ok. 1500ft, intensywny ruch lotniczy w rejonie Gdańska (a co za tym idzie, niemilknąca chociażby na chwilę komunikacja radiowa na FISie) i lekkie acz ciągłe turbulencje sprawiły że jako pilot musiałem się trochę napracować, a pasażerowie mogli doświadczyć czegoś więcej niż spokojnego lotu w „masełku”.

IMG-20230815-WA0007jpg

Pogoda na szczęście nam dopisała


Dolot do Lotniska Bagicz wynagrodził poprzednio wskazany dyskomfort – na 10 minut przed lądowaniem minęliśmy ostatnią chmurę i wlecieliśmy w obszar czystego, błękitnoniebieskiego nieba z wspaniałym widokiem na Morze Bałtyckie. Dla urozmaicenia nie polecieliśmy wprost na lotnisko, a lekko odbiliśmy w stronę plaży, by ostatni fragment trasy pokonać w linii brzegowej. Zgłosiliśmy obecność na częstotliwości Bagicza i już po chwili dotknęliśmy kołami samolotu pas 25 i zaparkowaliśmy samolot na wskazanym na radiu miejscu.

W Kołobrzegu, oprócz standardowych nadmorskich czynności, czyli spacerowania, plażowania, i delektowania się lodami z przybrzeżnych budek, nie mogło zabraknąć refleksji i pytań na temat samego lotu. Plaża i chłodna bryza podczas gorącego dnia stwarza wyjątkowe warunki do wytłumaczenia pasażerom „na gorąco” z czego wynikały zmiany częstotliwości radia, zmiany wysokości, turbulencje czy technika podchodzenia do lądowania. Szczególnie dla osób siedzących po raz pierwszy w kokpicie samolotu, a dla tego jednego szczęśliwca – w zasadzie za sterami (mam oczywiście na myśli miejsce drugiego pilota) jest to wydarzenie wyjątkowe: niepowtarzalna okazja bezpośrednio obserwować procedury lotnicze z pierwszego rzędu. Pytań było równie sporo, co ekscytacji po szczęśliwym przyziemieniu.

IMG-20230815-WA0014jpg
Samolot zabezpieczony, czas na plażę


O godzinie 18 wybrzmiało hasło „zbieramy się” by wrócić do domu przed zmrokiem. Zasiedzieliśmy się na plaży i gonił nas czas, więc postanowiliśmy zamówić taksówkę – na trzy osoby jej koszt staje się co najmniej akceptowalny. Kierowca samochodu zdziwił się, że obraliśmy kurs „na lotnisko”, był przekonany że udajemy się na lot widokowy, które organizowane są intensywnie na lotnisku Bagicz. Tym większe zaskoczenie wywołały słowa, że owszem, udajemy się na lot, ale do domu. To niewielki smaczek tej wyprawy, ale uświadomił nam, że polecieliśmy na jednodniową wycieczkę nad morzem „własnym” samolotem. Nierealne, ale prawdziwe! Po serii pytań od sympatycznego Pana dojechaliśmy na miejsce i zgłosiliśmy zamiar odlotu w obsłudze lotniska. Przegląd, kołowanie, i przy pięknej scenerii złotego zachodu słońca wyruszyliśmy w trasę powrotną do domu.

Jako że godziny wieczorne oznaczają zwykle spokojniejsze powietrze, tym razem obyło się bez turbulencji, mogliśmy cieszyć się lotem w „masełku”. W Poznaniu było praktycznie bezwietrznie i kontroler pozwolił samodzielnie wybrać sobie pas na którym będziemy lądować. Dolot z punktu Quebec oraz chęć podejścia od miasta sprawiły że zdecydowaliśmy się na pas 28, i już po chwili parkowaliśmy maszynę na dobrze nam znanej południowej płycie GA.

IMG-20230815-WA0020jpg

Plażujemy





Po całej wycieczce nasze odczucia najlepiej oddawało wyrażenie „zmęczeni, ale szczęśliwi”. Spędziliśmy dzień w pięknej pogodzie, doświadczyliśmy uroków morza, a jednocześnie przeżyliśmy niecodzienną przygodę. Zdanie przy którym się rozstaliśmy dobrze podsumowało całą wyprawę – „to dokąd lecimy następnym razem?"

Od administratora strony:  Jeżeli posiadasz licencję PPL(A) lub LAPL(A), mieszkasz w Wielkopolsce i interesuje Cię takie latanie, jak opisane powyżej, skontaktuj się z nami i dołącz do naszego Klubu Pilota.